Unia jest problemem nie tylko Ukrainy

18.02.2013, 15:16
Unia jest problemem nie tylko Ukrainy - фото 1
Архиєпископ Августин: «Сьогодні, коли унія пройшла мутацію як вірус і стала набагато небезпечнішою, до неї призвичаїлися в православному світі» (польською)

Августин (Маркевич)Z arcybiskupem białocerkiewskim i bogusławskim AUGUSTYNEM rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Prawosławni w Polsce znają władykę jako lwowskiego.
Arcybiskup Augustyn:

– Od czterech miesięcy pełnię posługę w diecezji białocerkiewskiej i bogusławskiej pod Kijowem.

– Bliskość w stosunku do stolicy na pewno sprzyja Władyce jako kierującemu teologiczno-kanoniczną komisją przy synodzie ukraińskiej Cerkwi oraz kierującemu synodalnym oddziałem do spraw kontaktów z siłami zbrojnymi Ukrainy.

– Niewątpliwie.

– Lwów i okolice to przede wszystkim ostry dla prawosławia problem unicki. W Balamand w 1993 roku międzynarodowa komisja mieszana prawosławno-katolicka zgodziła się, że unia nie jest drogą do jedności. Tymczasem na Ukrainie Kościół unicki jest wciąż żywą, aktywną strukturą. Jego oblicze się zmienia?

– Tak. Obecnie przypomina on konia trojańskiego, niosącego w swym wnętrzu katolicyzm na Wschód, tereny tradycyjnie prawosławne.

– Kościół ten, jak wiemy, rozsiadł się na zachodzie Ukrainy, w obwodach lwowskim, tarnopolskim.

– Historycznie, ale nie dziś. Unickie cerkwie stoją już na całej Ukrainie, również na wschodzie, północy, południu. W Białej Cerkwi, gdzie teraz służę, już zorganizowali jedną parafię. W złotogłowym Kijowie, matce ruskich miast, unitom oddano najstarsze prawosławne cerkwie – na Oskoldowej Mogile i św. Mikołaja. W lewobrzeżnym Kijowie, gdzie historycznie nigdy nie stała noga unity, grekokatolicy wznieśli ogromny sobór w bizantyńskim stylu, przy nim patriarszą rezydencję.

– A co z soborem prawosławnym we Lwowie?

– Paradoks polega na tym, że tam gdzie istniało historyczne prawosławie – Lwów, Galicja – władze nie pozwalają na normalne funkcjonowanie naszej Cerkwi. Na różne sposoby utrudniają pozyskanie działki pod budowę jakiejkolwiek świątyni. Od kilkunastu lat zabiegamy o działkę pod budowę katedralnej cerkwi we Lwowie. Teraz tym problemem zajmuje się mój następca, władyka Filaret. Niestety, na Ukrainie obowiązują podwójne standardy – to co unici uzyskują bez trudu, prawosławnym staje się często niedostępne.

– Mam wrażenie, że dzisiejszy prawosławny świat postrzega problem unii jako wewnętrzny, ukraiński, regionalny.

– Bardzo słuszna uwaga. W momencie pojawienia się unii w Wielkim Księstwie Litewskim, czyli po soborze brzeskim w 1596 roku, reagował na nią cały prawosławny świat – Jerozolima, Antiochia, Atos, Moskwa, Konstantynopol. Patriarchowie, mnisi, kozacy, bractwa, książęta, teologowie – wszyscy wykazywali czujność, gotowość obrony. Dziś, kiedy unia przeszła jak wirus mutację i stała się o wiele groźniejsza, przyzwyczajono się do niej również w prawosławnym świecie. W ciągu dwóch dziesięcioleci niepokojono się nią tylko na Halicczyźnie i w sąsiednich okręgach.

– Dialog między prawosławiem a katolicyzmem w ostatnich dziesięcioleciach rozwija się i przynosi owoce. A z Kościołem unickim jest możliwy?
– W środowisku greckokatolickim istnieje zbyt gruby pokład nienawiści w stosunku do prawosławia. Dzisiejsze prawosławie, które trzyma się tradycji świętych Ojców Cerkwi, unici widzą jak wyrzut sumienia, przez porównanie widzą, jak daleko odeszli od tej tradycji, jak wielkie zmiany poczynili, jak pogubili się, w jak szerokim szpagacie stanęli między Wschodem a Zachodem. Ich nienawiść do prawosławia przypomina tę, którą nosi biedny do bogatego, dwójkowicz do dobrego ucznia.

– Papież Jan Paweł II w encyklice „Orientale lumen” dostrzegł wartości niesione przez prawosławie.

– Papież mówi, że katolicy powinni być otwarci wobec tego, co niesie prawosławie, cenić jego tradycję – nabożeństwa, które są w stanie wychowywać człowieka w sensie dogmatycznym, moralnym, ascetycznym i estetycznym. Mówi o monastycyzmie, który zachował unikalne jednoczenie surowego podwigu z duchową radością ze Zmartwychwstałego Chrystusa, o tradycji Modlitwy Jezusowej. Mówi o starcach, których wielkość nie wynika z siły hierarchicznego autorytetu, a realnych osiągnięć świętości, która kieruje ku Chrystusowi lud. Jednym słowem, na Wschodzie jest czego się uczyć i czym się zachwycać.

– Papież nie wskazuje w encyklice na unitów, też w jakiś sposób należących do Wschodu.

– Współcześni unici już nie dysponują skarbami wschodniej duchowości. Oni przez ponad cztery wieki funkcjonowania unii na naszych ziemiach bardzo daleko odeszli od prawosławnych korzeni. Proces tracenia wschodnich skarbów był stopniowy, niemniej stały, konsekwentny. Dziś ten Kościół jest bardzo zlatynizowany. W siedemnastym wieku Piotr Mohyła mógł jeszcze prowadzić bezpośredni dialog z unitami. W wiekach siedemnastym-dziewiętnastym jeszcze całe unickie wspólnoty wracały do prawosławia, całe obszary, dziś już taki proces praktycznie nie istnieje. Nici zostały zerwane. Jeśli są powroty, to tylko pojedynczych postaci, najbardziej uświadomionych.

– Czy prawosławnych nadal wchłania Kościół unicki?

– Wchłania, wszak jest to Kościół misyjny z założenia.

– Sprzyja temu procesowi współczesna kultura?

– Liberalny umysł jednakowo odnosi się do dowolnych form religijnego życia. Dla ogromnej masy współczesnych chrześcijan – tych mało wocerkowlonych, a oni niestety dominują – zupełnie nie ma znaczenia, czy czyta się Symbol Wiary z filioque czy bez, czy pości się przed przyjęciem Świętych Darów czy nie, czy w ogóle się pości, czy świętuje się według starego czy nowego stylu. Przy tym liberalny umysł dywaguje, czy wprowadzać kapłaństwo kobiet, jednopłciowe małżeństwa? Dla mało wocerkowlonych ludzi rozmowa o unii to „wyższa matematyka” albo „cerkiewna polityka”. Oni pójdą do tego, czyja świątynia stoi bliżej ich domu. Pójdą tam, gdzie niewiele się od nich wymaga, gdzie posty zostały praktycznie zniesione, gdzie eucharystyczny post skrócono do godziny, czyli praktycznie go nie ma, gdzie liturgię skrócono do 40 minut, gdzie nawet „niedzielną” liturgię proponują w sobotę wieczorem, by wierni mogli niedzielę spędzić w sposób „kulturalny” – na kortach, rybach, w teatrze, supermarkecie, gdzie już nie ma miejsca dla wsienoszcznej ani utrenniej i nie zawsze jest miejsce dla Boga. To wszystko proponuje Kościół unicki – łatwą drogę, szeroko otwarte drzwi. Poza tym duchowni uniccy, by pozyskać wiernych, dostosują się do każdej sytuacji – na zachodzie Ukrainy zgolą brody i będą czytać Symbol Wiary z filioque, na wschodzie brody zapuszczą i filioque pominą.

– O unii mówi się podczas konferencji językiem naukowym.

– Nie potrafię mówić o unii sterylnym językiem. Unia narodziła się w końcu XVI wieku na kanwie oszustw i przekupstw. Potem doszło do przelewania krwi. Przenosząc rozmowy o unii na sale konferencyjne, sympozja, zamykamy się w kręgu niekończących się rozważań, popartych odniesieniami, przypisami, cytatami. Apologeci unii czują się w tym środowisku jak ryba w wodzie. My mówimy: unia była niepotrzebna, unia była rujnująca. Oni mówią: unia to most przerzucony między Wschodem a Zachodem, droga do pojednania i pokoju w przyszłości.

– Macie problem z nacjonalizmem na Ukrainie?

– Jak w każdym społeczeństwie są patrioci i nacjonaliści. Jak mówił angielski pisarz Richard Aldington, patriotyzm to żywa odpowiedzialność, od siebie dodam – miłość do ojczyzny, gotowość do śmierci za nią. A nacjonalizm przypomina głupiego koguta, który siedzi na swojej kupie gnoju i wszystkim obwieszcza swoją przewagę nad innymi.
Zauważmy, że u nacjonalisty na porządku dziennym jest walka z wrogami. On tą walką żyje. To jego strawa. W Cerkwi i całej społeczności zawsze są ludzie pełni rozsądku, niespieszni, analizujący sytuację. Ale są i skrajni. Prawi to nacjonaliści. Lewi to marksisci, rewolucjoniści. I jedni, i drudzy wychodzą poza normy. Ale są zawsze.

– A jaka jest rola Cerkwi w wychowywaniu społeczności?

– Jest to wskazywanie, że nasza droga jest ograniczona. Nie można zbytnio odchylać się ani w prawo, ani w lewo.

– Jak patrzy Cerkiew na mocarstwowość?

– Bóg prowadzi wiele mocarstw do pokory. Kiedy ich żądza panowania nad światem, a często tym samym wyzyskiwania go, jest zbyt daleko posunięta, kiedy próbują poprzez hegomonię tworzyć świat jednobiegunowy, czyli nienormalny, przeciwstawiający się nawet prawom logiki i fizyki, zaczyna w tych imperiach coś pękać. Bolszewicy próbowali zbudować taki jednobiegunowy świat. Ich imperium skończyło się dość szybko, po 70 latach. Teraz Amerykanie powinni patrzeć na sowietów i uczyć się, jak ustrzec się błędów. Inna sprawa, że imperia, może nieświadomie, stosują chwyt buldoga. Gdy chwycą jakąś połać świata, trzymają ją w spazmatycznym uścisku, nawet gdy takiego buldoga biją, boli go. Gdy nawet wie, że może zginąć, zdobyczy nie puszcza.

– Jak postrzega Władyka swego sąsiada, Białoruś?

– To naród pełen pokory. Białorusini wiele ucierpieli od okupantów, terrorów, reżimów sowieckich i europejskich, niemieckiego choćby. Wycierpieli więcej niż inne narody i nie tylko w XX wieku. Cierpieli w siedemnastym i osiemnastym od Napoleona, Moskwy, Szwedów. Ale oni nie krzyczą: oddajcie nam długi, zwróćcie bogactwa, przeproście nas, naprawcie nasze krzywdy. Białoruś nie nazwała siebie wielką, tak jak Wielka Rzesza, Rzeczpospolita, Wielka Ruś. To po prostu Biała Ruś. Wszystko tu skrojone skromnie, bez ambicji. Dla mnie normy, według których żyje Białoruś, są najbardziej zbliżone do ewangelicznych.

– O Białorusi mówią: biedny kraj, zapóźniony.

– Ależ on dobrze się rozwija. Spójrzcie na parametry, te prawdziwe, nie wymyślone przez jakichś polityków i tak zwane międzynarodowe społeczności: Wolność słowa jest. A każda wolność powinna mieć swoje granice, czyli stawiać tamę propagandzie jednopłciowych małżeństw, seksualnemu wykorzystywaniu dzieci, demoralizacji młodzieży. I te ograniczenia Białoruś wprowadza. Dla Cerkwi jest najważniejsze, żeby było nie coraz więcej bogatych, tylko coraz mniej biednych, żeby bogaci nie żyli kosztem biednych. I taką drogę Białoruś proponuje. Ważne jest, by ludzie mieli bezpłatny dostęp do lekarza, kształcenia dzieci i młodzieży, emerytury. Patrząc na te wskaźniki uważam, że Białoruś ma lepszą sytuację, niż wiele innych krajów, które szczycą się swoimi osiągnięciami.

– Dużo ma Władyka sympatii wobec Białorusi.

– Jestem Białorusinem i z radością o tym mówię. Urodziłem się w homelskiej obłasti. Mój ojciec był duchownym. I chociaż Białoruś opuściliśmy, gdy byłem dzieckiem, ciągle czuję z nią związek. Moje nazwisko – Markiewicz – jest charakterystyczne dla Homelszczyzny i Białostocczyzny. Myślę, że z Białostocczyzną też mam jakieś rodzinne związki.

– Dziękuję bardzo za rozmowę.

Anna RADZIUKIEWICZ

"Przegląd prawosławny", 2(332),luty 2013 (Pol)